DeadSea Ultra50km

Dead Sea Ultramarathon .

Długie zimowe wieczory mają to do siebie, że często myślimy o czymś przyjemnym – odrobinie ciepła. Tu na czele naszego Klubu jest meWho, który jak przystało na KRULa RZYCIA, śmiga po różnych zakątkach – najlepiej dalekich, gdzie nikt inny nie pojedzie, żeby z nim wygrać 🙂

Tak było i tym razem, w wielkiej tajemnicy przygotowywał się do startu – oczywiście jak zawsze tylko w teorii, bo na praktykę nie starczyło już czasu.

Padło na Morze Martwe. Ultramaraton 50km. Nie mając klubowej koszulki, która podkreślałaby jego aerodynamikę w okolicy brzucha wybrał supermodny wariant w stylu worka na śmieci. Oficjalnie skurczyła się w praniu, podobnie jak ta KRULa GUR.

Bo dresy i kuboty wyszły już z mody

Plan na bieg był prosty. Stanąć na starcie pobiec spokojnie i nie zarobić punktów w rocznym konkursie na Karnego K….. Od pierwszego punktu z wodą zaczęły się problemy. Niedoświadczony w języku hebrajskim meWho myślał, że punkty z wodą i jedzeniem są płatne (tak mu coś w tym małym móżdzku zaklekotało, bo skoro jest w kraju słynącym z handlowców inaczej być nie może), dlatego próbował się targować ze stojącymi tam wolontariuszami marnując cenne minuty, kiedy jednak z tych negocjacji nic nie wychodziło, szybko zabierał butelkę wody i uciekał (widział jak inni tak właśnie robią). Takie interwały niestety kosztowały go całą energię, jaką miał na cały bieg – czyli w skrócie na jakieś 5-8km w jego przypadku.

Druga noga odrosła mu później

Biegł więc i szedł na zmianę podziwiając piękne widoki soli po obu stronach trasy oraz tabliczki z napisem MINY, co również opacznie zrozumiał, ale czego można po nim oczekiwać.

Z relacji wynika, że problem z brakiem drzewek na trasie miał jeszcze jeden mankament. Zakodowane punkty na pozbycie się nadmiaru płynów nie dawały spokoju.

Podsumowując. Z planu jak zawsze nic nie wyszło, na mecie piwo było bezakoholowe, baty były okropne, a pogoda do du…. . Jedyna pociecha to wygranie w kategorii TT Szczecin, ale był również ostatni w tej samej kategorii.

Przemyślenia z końcówki

Pozdrowienia Mieczaki.

PS: podobno w pierwszej połowie roku planuje jeszcze jakiś start, ale jak zawsze owiane jest to wielką tajemnicą. Liczy oczywiście na pamięć mięśniową, która to jest podstawą jego startów od jakichś 8 lat.

PS2: Od naszego tajnego współpracownika otrzymaliśmy krępujące meWho zdjęcie z jego treningu 😀

TTrening sam się nie zrobi, ale wystarczą buty, żeby można było zaznaczyć jego wykonanie.

zdjęcia: SportPhotogrphy: Ronen Topelberg, Tomer Feder, Marcos Schonholz, Yoav Lavi